Ja


09 marca 2016, 11:48

Masz skrzydła, prawie unosisz się nad ziemią … masz nawet wrażenie, więcej … zaczynasz wierzyć, że możesz być szczęśliwa … nie pilnowałam się, nie byłam ostrożna dałam się ponieść. Nie mogę już więcej próbować … nie podniosę się … nie skleję już i tak dziurawej skorupy … rozpadam się każdego dnia …odkąd sięgam pamięcią …. A może? … czy jeszcze się obudzę?

Upadek strasznie boli … podcina skrzydła, łamie je …. Gdyby ból był tylko fizyczny …., złamane kości kiedyś się zrosną, rana się zabliźni … moje ciało ma wiele blizn (zazwyczaj pamiątek po leśnych spacerach)  …. ile razów wytrzyma dusza? Ile rozczarowań i porażek zniesie serce? …. Ile może znieść człowiek, ile potrafi wytrzymać, ile razy się podniesie skoro każdego wieczora upada …..

Nie powinnam była … Hurra zakochałam się … czułam motyle w brzuchu, zaczynałam tęsknić kiedy tylko zamykałam za nim drzwi tak było przez ostatnie dwa miesiące. Czy to miłość, nie wiem – niezbyt często dane było mi to poczuć. Bywałam zakochana, może zauroczona, ale po raz pierwszy czułam się kochana, ważna, atrakcyjna, ciekawa … ale to banalne … ale ja chcę rzeczy banalnych …. Czy to była prawda czy wrażenie, które odnosiłam, a może moja wyobraźnia tak bardzo płata mi figle, że i to było ułudą ...

Za wiele rzeczy jestem wdzięczna Opatrzności, za wiele osób w moim życiu …rodzinę i przyjaciółki dziękuję … ale czasami czuję się taka samotna jak gdyby nikogo nie było wokół, tylko piasek i szum wiatru … nic więcej … to nie pustka, a jednak czuję, że to nic … piasek przenika przez palce i choćbym chciała go zatrzymać nie umiem …wiatr go rozwiewa … nie da się znaleźć tych samych ziarenek …

Wszystko się zmienia, biegnie, idzie do przodu … tylko ja stoję w tym samym miejscu, zawsze na rozdrożu …. zawsze z nieodłącznym pragnieniem bycia kochaną … jakbym spała i tylko czasami mogła się obudzić by zacząć żyć …. Małe urywki, krótkie chwile szczęścia – to więcej niż nic, ale mniej niż wszystko … eros to życie … chcę żyć, ale tanatos to mój wieczny sen …

Może każdy otrzymuje tyle szczęścia i miłości na ile zasługuje … może kilka tygodni to dużo i zawsze to jakaś część, namiastka jestestwa …. Tak by na koniec można było powiedzieć zaznałam miłości, byłam kochana i kochałam …

Czemu tak trudno mi uwierzyć w szczęśliwe zakończenie … nie stop!!  ja w nie wierzę tylko siebie tam nie mogę wyobrazić …. Podobno po każdej porażce powinnam być silniejsza, mocniejsza, doświadczenia hartują ducha  … a ja mam wrażenie, że spadam coraz niżej i niżej …. Słońce znika, a mnie coraz trudniej do niego wrócić …. Powinnam się złapać wystających gałęzi, choćby najmniejszych elementów – osób, rzeczy, ale nie umiem … i patrzę bezradnie jak mija dzień za dniem …. Chcę żyć naprawdę, ale moja dusza coraz rzadziej się uśmiecha … wyćwiczyłam za to cudowny sztuczny uśmiech żeby nie niepokoić innych „wszystko po starem, wszystko dobrze, nie ma się czym martwić, trzeba się cieszyć z życia, przeżyję to, to nie pierwszy raz …luzik” …. Już tak długo udaję z tym przyklejonym uśmiechem, że kiedy tylko zaczynam mówić on pojawia się jak Joker …. Jakby część mnie była maszyną zaprogramowaną do reprezentowania na zewnątrz mojego cudownego ja … moich „szklanych domów”

Po pewnym czasie płacz ustaje … nawet na to nie ma się już siły … biały sufit … telewizor, w którym nie wiesz co grają … ekran komputera …. Kartka na którą wylewasz to co naprawdę czujesz, a czego nikomu nie powiesz  …. To pomaga …. Przychodzi otępienie …. Może to i lepiej może dzięki temu nic nie czujesz ….

Scarlet powiedziałaby jutro będzie nowy dzień …. Czekam na pierwszy promyk słońca … choć w głębi serca wiem, że nic mnie nie czeka ….

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz